W nocy z soboty na niedzielę Josh Taylor (16-0, 12 KO) pokonał na punkty Regisa Prograis (24-1, 20 KO),
unifikując tym samym tytuły mistrzowskie federacji WBA i IBF w wadze superlekkiej i zdobywając
wakujący pas magazynu ,,The Ring”. Pojedynek ten był finałowym starciem turnieju WBSS, więc do trofeów Szkota dołączył puchar Muhammada Alego. Z głównym trenerem Taylora, Shanem McGuiganem, miałem okazję porozmawiać bezpośrednio po gali w Londynie.
Konrad Kryk: Wielu ekspertów przewidywało, że ponownie ustawisz swojego zawodnika na
aktywny jab, ciągłe dystansowanie. Niektórzy spodziewali się powtórki z pojedynku Groves-
Eubank, dostaliśmy jednak wojnę z dużą ilością półdystansu. Jaka była taktyka na pojedynek?
Shane McGuigan: Regis to zawodnik niebezpieczny gdy stworzy mu się dystans do zadania mocnych
ciosów. Musieliśmy być pewni, że Josh będzie tak ostry, jak tylko może, tak żeby w walce z bliska nie
zostawiał odsłoniętych miejsc i nie przyjmował zbyt wielu uderzeń. Trudno utrzymać Regisa na dystans,
ale gdy już jest związany w półdystansie, to nie bije dużo. Kluczowe było dla nas przejście z walki na
dystans na walkę z bliska. To był plan na ten pojedynek.
KK: Twarde rundy z Barańczykiem i Postołem były dla was dobrą lekcją?
SM: Tak, choć każda walka jest inna. Josh musi dostosowywać się do rywali i robić w ringu różne rzeczy. Nie
ulega jednak wątpliwości, że to, co zadecydowało dzisiejszej nocy to serce. Serce do walki, które
pozwoliło przetrwać kryzysy w poprzednich starciach. To dało odpowiedni napęd do wszystkich naszych
działań. Tamte problemy, z których wyciągnęliśmy wnioski, były dobrym testem. Nie sądzę, by Prograis
przeszedł taki test. Pokonał Indongo, pokonał Flanagana, ale oni nie byli nawet na jego poziomie. Z
Relikhem boksował więc tak samo. Siła napędowa i to co zyskaliśmy z poprzednich walk przeważyło na
naszą korzyść.
KK: Ben Davison pracuje z Tysonem Furym, Ty masz już za sobą pełną sukcesów współpracę z
wieloma zawodnikami. Czy to czas, gdy młode pokolenie przejmuje trenerską pałeczkę?
SM: Możliwe. Nie można jednak negować wagi doświadczenia. Doświadczenie to coś, co ciągle nabywam. Trzy tytuły z Carlem Framptonem – zacząłem go trenować, gdy miałem 25 lat. Pracowałem z Davidem Hayem pod koniec jego kariery, choć nie zrobiliśmy zbyt wiele. George Groves zdobył mistrzostwo. Teraz sukces osiągnął Taylor. Doświadczenie jest ważne, ale bardzo cieszy, że coraz więcej młodych ludzi chce się
realizować jako szkoleniowcy. Nigdy nie możemy jednak zapominać o ludziach, którzy robili to przez
dekady i robili to dobrze. Młodzi mają wielką szansę, ale z drugiej strony ten sport nie potrzebuje tak
dużej ilości młodych ludzi, którzy nie mają pojęcia o czym mówią i co robią. Wzorem są trenerzy tacy, jak
Jimmy Tibbs, współpracujący ze mną w narożniku.
KK: Dziękuję za rozmowę.
Wywiad pierwotnie opublikowany 27.10.2019 na Tojestboks.pl