Moje zainteresowanie boksem będzie trwało bardzo długo, w swojej karierze pasjonata spotkam jeszcze wielu utalentowanych bokserów, ale Andrzeja już nikt nie zastąpi – rozmowa z Sebastianem Milą – Boks24

Moje zainteresowanie boksem będzie trwało bardzo długo, w swojej karierze pasjonata spotkam jeszcze wielu utalentowanych bokserów, ale Andrzeja już nikt nie zastąpi – rozmowa z Sebastianem Milą

 

Co spowodowało, że zacząłeś interesować się boksem? Czy jest za to odpowiedzialny pewien pięściarz, który zaszczepił boks u wielu rodaków twojego pokolenia?

 

Tak jak u wielu Polaków, tak również u mnie zainteresowanie boksem pojawiło się w trakcie kariery Andrzeja Gołoty. Pojawiło, ale nie było tak duże jak obecnie. Jak spytasz dużą grupę osób z mojego pokolenia to większość z nich powie, że wstawało nad ranem aby obejrzeć walkę Gołoty, ale nie każdy będzie w stanie przywołać chociaż jedno nazwisko czynnego obecnie polskiego pięściarza. Andrzej coś w sobie miał, rzekłbym magicznego, że nieważne było czy człowiek jest zmęczony, niewyspany, czy miał ciężki dzień przed sobą, zawsze jednak ustawiał budzik, aby wstać na walkę. Dlaczego mówię, że moje zainteresowanie nie było tak duże jak obecnie? Kiedyś boks to były dla mnie tylko walki najpopularniejszych w boksie wtedy Polaków, czyli Gołoty i Tigera, teraz ciężko o to, abym w weekend nie rzucił okiem na boks. Gal w Polsce jak i na świecie jest bardzo wiele, te najważniejsze są transmitowane przez polskie telewizje, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby w wolnej chwili obejrzeć dobry boks.

 

Bardzo czynnie działasz jako ekspert telewizyjny, często spotykasz się również z młodymi adeptami piłki, bywasz na wielu meczach, ale na gali boksu jeszcze nie miałeś okazji zawitać.

 

Rzeczywiście to trochę brzmi absurdalnie, że jestem wielkim kibicem, staram się oglądać wszystko co z boksem związane w TV, a na gali mnie jeszcze nie widzieli. Parę propozycji i zaproszeń w ostatnich latach miałem, ale jak wiemy gale są w weekendy, więc jako piłkarz zazwyczaj miałem je zajęte. Teraz pracując jako ekspert, również jeżdżę na mecze i te weekendy zazwyczaj są zagospodarowane przez pracę. Pamiętam, że próbowałem wyskoczyć na jedną z niedawnych gal, ale komentowałem mecz na drugim końcu Polski, więc jak zawsze nic z tego nie wyszło. Planuję w najbliższym czasie tak zorganizować sobie czas, aby wybrać się na jakąś galę i przeżyć to wszystko spod ringu.

 

Jesteś ekspertem w TVP Sport, dlatego od pewnego czasu masz możliwość przyglądania się produkcjom bokserskim realizowanym przez waszą stację.

 

To wielki plus dla mnie! Uwielbiam spotkać się z Piotrkiem Jagiełło, naszym komentatorem by móc porozmawiać na temat boksu. Wymiana spostrzeżeń z takim profesjonalistą jakim jest Piotrek to czysta przyjemność. To jest też coś, czego mogłoby mi brakować w oglądaniu gali spod ringu. Na pewno emocje są nie do zastąpienia, ale problem jest w tym, że uwielbiam boks, ale się na nim dobrze nie znam. Komentarz do walki jest dla mnie niezbędny, lubię usłyszeć to co mają do powiedzenia komentatorzy czy eksperci w studiu. Od pewnego czasu dużą uwagę zwracam na to, co mówią osoby, które wiedzą o boksie więcej ode mnie, po to właśnie, aby z walki na walkę rozumieć ten boks coraz lepiej.

Jeśli chodzi o boks w TVP Sport to oczywiście duża zasługa naszego dyrektora Marka Szkolnikowskiego. W ostatnim czasie widać jak duże postępy stacja poczyniła. Mamy więcej sportu i to w zasadzie różnorakiego, dla mnie akurat boks to strzał w dziesiątkę.

 

Maciej Sulęcki pojawiał się w studiu przed skokami narciarskimi, to może Sebastian Mila wystąpi jako gość w studiu przed galą bokserską?

 

To by chyba nie wypaliło(śmiech)! Mogę rozmawiać o boksie, ale tylko z pozycji pasjonata. Studio powinno być dla prawdziwych ekspertów, dlatego raczej mnie tam nie ujrzycie, ale mam dla siebie pomysł na inną fuchę! Chciałbym na gali poczuć nie tylko te emocję co są w ringu, ale to wszystko co dzieje się wcześniej, czyli na ważeniu, czy chociażby w szatni przed walką. Sebastian Mila jako reporter biegający po szatni i wypytujący zawodników o samopoczucie przed wyjściem do ringu by mi odpowiadał(śmiech).

 

Z jaką walką masz najlepsze wspomnienia? Jest coś co utkwiło Ci najbardziej w pamięci?

 

W pamięci na długo zostanie mi oczywiście wojna sprzed miesiąca, czyli pojedynek Szymański – Talarek. Cóż to była za walka! Właśnie w takich momentach żałuję, że oglądam boks przed telewizorem. Takie emocje wisiały tam w powietrzu. Osobiście jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem.

Każda walka Andrzeja Gołoty to również niezwykłe wspomnienia. Uwielbiałem je oglądać właśnie za te emocje jakie nam Andrzej dostarczał i to wcale nie tylko te pozytywne. Po nieudanych walkach o mistrzostwo świata człowiek rozpaczał, ale wiary w Polaka nie tracił i  każdego następnego pojedynku wyczekiwał jeszcze bardziej. Moje zainteresowanie boksem będzie trwało bardzo długo, w swojej karierze pasjonata spotkam jeszcze wielu utalentowanych bokserów, ale Andrzeja już nikt nie zastąpi.

 

Wywołałeś galę MB Boxing Night organizowaną przez Mateusza Borka, w takim razie nie śmiałbym nie zapytać o całokształt tej imprezy. Oprócz wojny Szymańskiego z Talarkiem, które pojedynki najbardziej Ci odpowiadały?

 

Gala była jak najbardziej udana, prawie każda walka niosła za sobą ogrom emocji, ale oprócz wspomnianej „wojny stulecia” dużą uwagę przykuły walki Mariusza Wacha i Roberta Parzęczewskiego. O Bakole wiedziałem, że to dobry, ułożony pięściarz, w przeszłości sparował z Joshuą, ale nie spodziewałem się takiego przebiegu zdarzeń. Szkoda mi bardzo Mariusza, bo to dla mnie idealny przykład sportowca poza ringiem. Zawsze spokojny, do bólu pokorny, nigdy nie szuka winy w kimś, bądź czymś poza swoją dyspozycją. Mam nadzieję, że jeszcze się podniesie z tej porażki i da nam niejedną, dobrą walkę.

Parzęczewski w ostatnich miesiącach wykonał kawał świetnej roboty. Jeszcze parę lat temu nic nie zapowiadało, że ma szansę na bycie czołowym pięściarzem w swojej kategorii, a tutaj wielkimi krokami zbliża się do walki o najwyższe trofea. Będzie z niego ogromny pożytek. Miłym akcentem była również walka syna Grzegorza Proksy. Rzadko się zdarza, że młodzi adepci boksu mają okazję pokazać się przed tak szeroką publicznością już na początku swojej młodocianej kariery.

 

Komu obecnie najbardziej przypatrujesz się z naszego grona polskich pięściarzy?

 

Na ten moment wielu naszych pięściarzy ma szansę zdobyć mistrzostwo świata w swojej kategorii wagowej, dlatego nie da się skupić uwagi na jednym z nich. Ostatnio ogłoszono walkę Macieja Sulęckiego z Demetriusem Andrade z czego się bardzo cieszę. Maciek to światowej klasy pięściarz, walkami z Rosado czy Jacobsem pokazał, że jest zdolny do tego, aby zdobyć pas mistrza świata. Na dodatek to bardzo fajny gość, poznaliśmy się kiedyś w siedzibie TVP, co jakiś czas piszemy ze sobą, dlatego życzę mu, aby zdobył upragniony pas.

Jest przecież Adam Kownacki, który puka już do drzwi Wildera i upomina się powoli o swoją kolej. Podobno mógł wskoczyć za zdyskwalifikowanego Millera do walki z Joshuą, ale odmawiając postąpił według mnie słusznie. Adam jest na takim etapie kariery, że możliwość walki o mistrzostwo to już w zasadzie formalność. Przyjdzie i kolej na niego, ale grunt to mieć pełen czas na przygotowania. Tak w ogóle, to świetny człowiek prywatnie. Miałem okazję spotkać się z nim na kolacji będąc w USA. Niezwykle przyjazny, skromny chłopak. Mocno wierzę w to, że jak już dostanie swoją szansę to zostanie pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej.

Mamy jeszcze Krzysztofa Głowackiego, który 15 czerwca walczy z Briedisem o finał turnieju WBSS. Myślę, że „Główka” po udanej walce z Własowem jest w tym pojedynku faworytem. Zobacz jak dobrze zapowiadają się następne miesiące dla polskiego boksu. Wyobraźmy sobie, że każdy z wyżej wspomnianych chłopaków wygra swój najbliższy pojedynek. To będzie coś pięknego, a przecież jeszcze mamy tylu zdolnych pięściarzy w Polsce. Mamy Parzęczewskiego, Czerkaszyna, Stępnia. Każdy z nich zapowiada się bardzo dobrze, więc jeśli żadna kontuzja nie stanie im na drodze, to mają szansę powalczyć o najwyższe cele.

Poza tym są jeszcze aktywni doświadczeni pięściarze, którzy może najlepsze walki mają już za sobą, ale wciąż liczą się w stawce. Bardzo liczę na Artura Szpilkę, którego lubię oglądać, dał świetną walkę w walce o pas z Wilderem, obecnie ma nowego trenera, więc mam nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku i jeszcze obejrzę go w dużej walce. „Diablo” cały czas zgłasza chęci do dużych walk, Mateusz Masternak po odpadnięciu z turnieju ma już dłuższą przerwę, ale na pewno wkrótce otrzyma ciekawą ofertę i znów pokaże kawał dobrego boksu.

Co do Mateusza, to mam ciekawą anegdotkę do opowiedzenia. Był kiedyś u nas w Śląsku Wrocław na treningu. Nasz masażysta poprosił go wtedy o podpis na rękawicach, miałem podobny plan, ale się po prostu wstydziłem spytać Mateusza o to, czy zostawi mi autograf. Zagadałem wtedy do masażysty Jarka, czy dałby mi jedną rękawice z podpisem, bo Master złożył autograf na obu, więc była możliwość podzielenia się(śmiech). Po pewnym czasie Jarek oddał mi nawet te drugą, bo stwierdził, że skoro tak interesuje się boksem, to przydadzą mi się obie na półce.

 

Temat pięściarzy z Polski wyczerpałeś maksymalnie. W takim razie kogo najbardziej lubisz podglądać ze światowych ringów?

 

Zdecydowanie Wasyla Łomaczenkę. To jest pięściarz z innej planety, to jak się porusza w ringu to jest prawdziwa poezja. Dawno nie widziałem boksera o takiej pracy nóg, który w zasadzie chodzeniem na nogach deklasuje swoich rywali. To wszystko tyczy się również Usyka, który wagę junior ciężką zdominował między innymi dzięki poruszaniu się na nogach.  Obecnie ci dwaj panowie w swoich kategoriach wagowych nie pozostawili złudzeń rywalom. Mam nadzieję, że w wadze ciężkiej Usyk również pokażę swoją klasę i dostanie kiedyś walkę o tytuł, chociaż mam obawy, że brak silnego ciosu może być dużym problemem Ukraińca w starciu z kolosami.

 

Twoja wymarzona walka, do której nigdy nie doszło? Bądź taka, której po prostu nie dałoby się zorganizować, ale byłaby twoim bokserskim marzeniem?

 

Możliwa do zorganizowania to na pewno Michalczewski – Adamek w półciężkiej i wojna na lewy prosty. To było zestawienie o którym myślałem od zawsze. W tamtych czasach chciałem też długo wyczekiwanej i w końcu niedoszłej walki „Tigera” z Royem Jonesem Jr. Pomimo różnych opinii, myślę, że Polak mógłby wygrać tę walkę. Na pewno emocji w tym starciu by nie zabrakło.

No i ten ostatni wybór, niemożliwy do zorganizowania to Gołota – Kownacki. Wiem, że to brutalnie brzmi, bo obu tych panów się uwielbia, ale skoro to sport, a my teraz sobie tylko marzymy to wybór padł akurat na nich.

 

Rozmawiał: Michał Olżyński

 

 

SPONSOR PORTALU