Gala organizowana przez Mateusza Borka już za nami! Emocji nie zabrakło, była walka, wyrównane pojedynki, krew, a nawet dramaturgia. Wczoraj w katowickim Spodku kibic boksu otrzymał dokładnie to, o czym marzył.
W pierwszej walce gali w Katowicach Mateusz Rzadkosz(10-0-1, 3 KO) zakończył trylogię z Tomaszem Gromadzkim (9-2-1, 3 KO) drugą wygraną.
Drugie starcie to walka Damiana Wrzesińskiego(17-1-2, 5 KO) z Kamilem Młodzińskim(11-3-4, 6 KO). „Wrzos” zdecydowanie przeważał nad rywalem i pewnie zwyciężył niejednogłośnie na punkty. Cała walka była tylko i wyłącznie pod dyktando pięściarza z Poznania, dlatego nie ma co się sugerować jedną punktacją dla Młodzińskiego, gdyż jeden z sędziów najwyraźniej oglądał zdecydowanie inny pojedynek od reszty.
Trzeci pojedynek to trudna przeprawa Nikodema Jeżewskiego(17-0-1, 9 KO) z Shawndellem Terellem Wintersem (11-2, 10 KO). Jeżewskiego występ wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań, zaś Amerykanin silnymi ciosami sprawiającymi problemy Polakowi zaskoczył wszystkich. Sędziowie punktowali dwa do remisu dla pięściarza Rocky Boxing Promotion.
No i mamy tytułowy „Ostatni Taniec”. Patryk Szymański(19-2, 10 KO) po przegranej z Robertem Talarkiem postanowił zakończyć karierę. Cóż to był za bój! Walka została doceniona na całym świecie, a dzień po gali nawet słynny magazyn „The Ring” opublikował artykuł na temat starcia Polaków. Kibice zgromadzeni w Spodku obejrzeli aż 10 knockdownów podczas 5 rund pojedynku. To niebywały wynik, jak niektórzy eksperci ocenili, była to „walka stulecia” na polskiej ziemi. To było coś, co się już chyba nigdy nie powtórzy. Talarek(24-13-2, 16 KO) wygrał przez nokaut w piątej rundzie.
Mariusz Wach(33-5, 17 KO) niestety poniósł porażkę z Martinem Bakole(12-1, 9 KO). „Wiking” oddał inicjatywę Kongijczykowi, który dyktował własne warunki od początku starcia. Bakole wygrał w ósmej rundzie przez nokaut.
Koniec z zerem w rekordzie! Damian Jonak(41-1-1, 21 KO) przegrał z Andrew Robinsonem (23-4-1, 6 KO). Słabo przygotowany Jonak prowadził dość wyrównaną walkę z Robinsonem, jednakże sędziowie przyznali wygraną na punkty właśnie jego rywalowi.
Krótki main event. Robert „Mister KO” – (bo taki nowy przydomek zyskał) Parzęczewski zastopował już w drugiej rundzie Dmitrija Czudinowa (21-5-2, 13 KO). Pięściarz z Częstochowy pokazał, że zejście kategorię niżej to był bardzo dobry pomysł. To kolejna walka Polaka, która kończy się bardzo szybko na jego korzyść. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce będziemy mieli wielką pociechę z Parzęczewskiego.
SPONSOR PORTALU