Gala Knockout Boxing Night 7 przeszła do historii. Gala organizowana przez grupę KnockOut Promotions odbyła się na Stadionie Miejskim Stali Rzeszów. Pomysł na organizację wydarzenia bokserskiego na świeżym powietrzu uważamy za udany. Do tej pory głównie Międzyzdroje słynęły z pięściarskich imprez pod gołym niebem.
Andrzej Wasilewski – promotor KnockOut Promotions zorganizował galę przy dużej pomocy miasta, oraz zawodnika występującego w walce wieczoru – Łukasza Różańskiego pochodzącego właśnie z tamtych rejonów. Gala Knockout Boxing Night 7 organizacyjnie wyglądała bardzo dobrze, widać znaczną poprawę w stosunku do ubiegłorocznych wydarzeń na przykład w Wałczu czy w Łomży.
W pierwszej transmitowanej walce Jakub Dobrzyński (3-2, 1 KO) pokonał niejednogłośnie na punkty debiutującego Mateusza Orynka. Swoje zwycięstwa odnotowali również Damian Kiwior (5-1-1, 0 KO) oraz Mateusz Tryc (8-0, 5 KO), dla którego walka z Iwanem Muraszkinem (5-5-1, 2 KO) to był największy dotychczasowy test w karierze.
Fiodor Czerkaszyn (13-0, 8 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Wesa Cappera (20-3-1, 12 KO). Wszyscy sędziowie punktowali jednogłośnie 100-90 dla zawodnika KnockOut Promotions. Ten pojedynek to oczywiście koncert jednego skrzypka, a mianowicie Fiodora Czerkaszyna. Wydawało się, że Capper, który leciał 15h do Polski postawi duży opór niedoświadczonemu Fiodorowi. Początek walki to nieudane próby ataku Australijczyka, który za każdym razem natrafiał na kontry Polaka. Wszystkie dziesięć rund było jednak pod dyktando Fiodora, który trafiał wieloma czystymi ciosami z różnych pozycji. Podopieczny Fiodora Łapina po raz kolejny udowodnił, że jego przyszłość w boksie zawodowym zapowiada się wyśmienicie.
Kamil Szeremeta (20-0, 4 KO) wygrał jednogłośnie na punkty z Edwinem Palaciosem (12-10-1, 8 KO). Po ośmiu rundach sędziowie punktowali 79-73 oraz dwukrotnie 80-72. To był bardzo słaby pojedynek obecnego mistrza Europy. Przed walką wszyscy spodziewali się kompletnej dominacji i szybkiego końca walki z naprawdę miernym rywalem. Szeremeta przez osiem rund męczył się z Palaciosem i pomimo dużej przewagi w końcowej fazie pojedynku nie był w stanie go znokautować.
Przedostatnia walka gali w Rzeszowie to pojedynek Pawła Stępnia (12-0-1, 11 KO) z Markiem Matyją (16-1-2, 7 KO). Po dziesięciu rundach sędziowie orzekli remis. Po tej potyczce pojawiło się wiele opinii, które nie pokrywały się z werdyktem sędziowskim. Osobiście typowałem wygraną dla Stępnia 97-93, który według mnie kontrolował pojedynek, trafiał ciosami sierpowymi, dobrze operował również prostymi z obu rąk. Punktacja sędziów oczywiście może być odpowiednia, a dowodem na to jest chociażby nieoficjalna punktacja byłego mistrza Europy – Grzegorza Proksy, który również widział wygraną Marka Matyi. Każdy z tych pięściarzy musi pójść swoją drogą, a kierunek Stępnia zapowiada się przyzwoicie, gdyż to bardzo utalentowany zawodnik.
Main Event gali Knockout Boxing Night #7 to walka miejscowego bohatera – Łukasza Różańskiego (11-0, 10 KO) ze znacznie bardziej doświadczonym Izuagbe Ugonohem (18-2, 15 KO). Tak jak się można było spodziewać, od pierwszej rundy Różański narzucił swój styl oraz szybkie tempo pojedynku, a Izu boksował tylko z kontry. W trzeciej rundzie po gradzie ciosów wyprowadzonych przez rywala – Izu wylądował na deskach.
W ostatniej, czwartej odsłonie Różański wciąż nacierał wyprowadzając serię ciosów, a po jednej z nich rywal przyklęknął i otrzymał jeszcze jedno uderzenie. Tym razem Izu został wyliczony, a Różański wraz z całym stadionem mógł świętować zwycięstwo. Po głębszej analizie wydaje się, że sędzia Gortat mógł popełnić błąd akceptując uderzenie Różańskiego już po przyklęknięciu rywala. To była sytuacja kwalifikująca się nawet na dyskwalifikację. Osobiście jednak takiego drastycznego kroku bym nie wykonywał, a na miejscu sędziego po prostu upomniał Różańskiego, odjął punkty i dał czas Ugonohowi na odpoczynek.
foto: Piotr Duszczyk/Boxingphotos
SPONSOR PORTALU