Do tej pory boksowałem z ludźmi o których w zasadzie nic nie wiedziałem. Co lepsze, była nawet walka, w której rywala poznałem dopiero na ważeniu – Sebastian Ślusarczyk o swoich walkach w Anglii – Boks24

Do tej pory boksowałem z ludźmi o których w zasadzie nic nie wiedziałem. Co lepsze, była nawet walka, w której rywala poznałem dopiero na ważeniu – Sebastian Ślusarczyk o swoich walkach w Anglii

 

Jak to się stało że znalazłeś się z rodziną w Anglii?

Wyjechaliśmy w 2006 roku. Byliśmy niezbyt zamożni, a rodzicom zależało na lepszej przyszłości dla mnie i mojego rodzeństwa. Jesteśmy tu już kilkanaście lat i żyje nam się bardzo dobrze.

 

Podobno do boksu namówił cię tata. Ma on jakiś związek z tą dyscypliną?

No właśnie sam nigdy nie trenował, ale mnie jako młodego chłopaka namawiał. Generalnie zaczęło się od tego, że chciał, żebym trenował po to, aby w nieprzyjemnych sytuacjach potrafić się obronić, a jak widzimy wyszedł z tego zawodowy boks. Gdyby nie tata, mógłbym na trening nigdy nie trafić.

 

Pracujesz gdzieś na co dzień, czy obecnie zajmujesz się tylko boksem?

Na szczęście nie muszę nigdzie pracować na pełen etat, dlatego większość swojego życia mogę poświęcać na boks. Mama ma restaurację, dlatego w wolnej chwili tam pomagam i dorabiam, żeby mieć na swoje podstawowe potrzeby.

 

W takim razie rodzina ma duży wpływ na twoją karierę?

Bardzo duży wpływ, nie pracuje u mamy tyle godzin, żeby móc w pełni sie utrzymywać, więc to jest tak, że mam od nich wsparcie finansowe na boks, a w wolnej chwili dorabiam, żeby mieć na życie.

 

Masz dwóch młodszych braci, szykują się następcy czy raczej nie ciągnie ich do ringu?

Zapowiada się na jednego następce. Mój młodszy brat – Oliwier trenuje sztuki walki od pięciu lat i własnie przymierza się do pierwszych startów w boksie amatorskim. Widać, że bardzo zależy mu na wynikach i jest mocno zmotywowany. Jeśli ja będę osiągał sukcesy to na pewno będzie to miało wpływ na jego karierę. Myślę, że będzie chciał iść w ślady brata.

 

Na Youtube można znaleźć jeszcze twoją walkę w BJJ.

To była taka krótka przygoda. Chciałem się sprawdzić w innej dyscyplinie, miałem dobrą stójkę, chciałem nauczyć się parteru i spróbować czegoś innego. Szybko jednak wróciłem na stare tory, bo od początku pokochałem boks.

 

Od młodzieńczych lat mieszkałeś w innym kraju, pewnie najłatwiej nie było Ci wpasować cię w miejscowe towarzystwo. Walki na ulicy to częste historie pięściarzy, masz coś ciekawego do opowiedzenia w tym temacie?

Niestety nie ma się czym chwalić. Były jakieś sytuacje, do których nie chciałbym wracać. Człowiek był młody i głupi. Obecnie w niektórych sytuacjach postąpiłbym zupełnie inaczej. Jeśli trenuje się sztuki walki, to powinno być się jeszcze bardziej odpowiedzialnym i uważnym, bo można komuś zrobić znacznie większą krzywdę niż zrobiłby ją przeciętny Kowalski.

 

Jesteś związany z managerem w Anglii od samego początku swojej kariery?

Jak jeszcze boksowałem amatorsko to dostałem propozycję przejścia na zawodowstwo i współpracę z managerem Gillem. Miał on wtedy dużą grupę pięściarzy, kontakty, dlatego uznałem to za dobry pomysł. Ogólnie jestem zadowolony z dotychczasowej współpracy, jednakże prawdopodobnie nie przedłużę z nim umowy. Chodzi tu o rozwój, a manager Gill to już starszy człowiek, prawie nie korzysta z Internetu, nie wie co to Facebook. W obecnych czasach ciężko, żeby ktoś taki zadbał dobrze o twoją karierę.

 

Miałeś ciekawe występy w Anglii. Rekordy rywali nie powalały, ale z tego co wiem byli to lokalni herosi, a ty zwykle jechałeś jako gość na pożarcie. Ciężko toczy się takie pojedynki?

To były dość nietypowe starcia. Co mam na myśli mówiąc nietypowe? Do tej pory boksowałem z ludźmi o których w zasadzie nic nie wiedziałem. Co lepsze, była nawet walka, w której rywala poznałem dopiero na ważeniu. Ktoś pomyśli, że to kompletne szaleństwo, ale ja po prostu byłem na tyle zdeterminowany, że nie robiło mi to róznicy. Teraz trochę inaczej do tego podchodzę, bardziej profesjonalnie, dlatego nie wyobrażam sobie ponownie takiej sytuacji. Cieszę się, że przetrwałem ten ciężki początek, ludzie we mnie uwierzyli i teraz mogę zupełnie inaczej prowadzić karierę.

 

Boks w na wyspach jest znacznie bardziej rozwinięty. Myślisz, że twoją dobrą dyspozycję możesz właśnie zawdzięczać temu, że Anglia to dobre miejsce dla pięściarzy?

Myślę, że w dużym stopniu na pewno tak. W Anglii mamy do dyspozycji wielu znakomitych trenerów, sparingpartnerów, gymów. Nie mogę narzekać obecnie na swoje przygotowania. Trenuje często trzy razy dziennie z dobrymi trenerami, sparuje z chłopakami od nas z klubu, wiadomo, że każdy by chciał mieć przygotowania jak mistrz świata, ale jeszcze przyjdzie na to czas.

 

Miałeś walczyć z innym polskim prospektem z UK Pawłem Augustynikiem, dlaczego do tej walki nie doszło?

Z powodu mojej kontuzji. Dwa tygodnie przed walką podczas treningu w trakcie skoku do zrobienia pompki zgiąłem się i już nie mogłem się wyprostować. Wypadł mi dysk, przez cztery miesiące w ogóle nie trenowałem. Najgorsza historia w moim życiu jeśli chodzi o kontuzję. Parę miesięcy leżenia w łóżku, brak pełnego wyprostowania, uczenie się na nowo biegania na bieżni. Z kręgosłupem niestety nie ma żartów.

 

Wiem, że zawsze chciałeś boksować w Polsce. Przewidywałeś, że stanie się to tak szybko? Gdyby nie propozycja na 4 października pewnie nie liczyłbyś jeszcze na żadną walkę w naszym kraju.

Od początku mojej zawodowej kariery bardzo zależało mi na tym, aby boksować w kraju. Jestem Polakiem, dlatego tam chciałbym budować swoją karierę. Cieszę się, że tak szybko uda się wystąpić w Polsce. Pomógł mi w tym mój znajomy Wiktor Materan, który miał bardzo duży wpływ na zakontraktowanie tego pojedynku.

 

Wiktor odezwał się do ciebie i zaproponował walkę w Polsce?

To było tak, że napisał do mnie, że chciałby mi pomóc w rozwinięciu kariery w Polsce. Zdzwoniliśmy się, obgadaliśmy temat i mieliśmy podziałać coś wspólnie. Fajny, serdeczny chłopak z niego. Mi bardzo zależało na walce w Polsce, a jeśli ktoś chciał mi w tym pomóc to dla mnie idealna sytuacja. Przez to, że ja i mój manager jesteśmy na co dzień w Wielkiej Brytanii to ciężko byłoby nam wszystko w Polsce podopinać, dlatego Wiktor pomaga mi w wielu sprawach związanych z tym pojedynkiem.

 

Odczuwasz presję przed walką z Gromadzkim? Przyjeżdżasz na teren wroga.

Nigdy nie odczuwam presji przed rywalem. Jak już wiesz, potrafiłem jechać do niewiadomego mi rywala, w tym przypadku mam możliwość obejrzenia walk „Zadymy”, przeanalizowania i przygotowania się konkretnie pod niego. Nie stresuje mnie teren wroga, duża hala oraz przewaga jego kibiców. Przyjeżdżam zrobić swoje.

 

Jakim pięściarzem jest Gromadzki? Co wiesz o nim?

Na pewno ma kondycję, zadaje dużo ciosów, nie pęka i lubi się bić. Nie wydaje mi się, żeby miał silny cios, dlatego tej kwestii się nie obawiam.

 

Zdominujesz fizycznie Zadymę? Jesteś od niego dużo większy.

Mam taką nadzieję. Jestem dużo większy, moim atutem jest bardzo duży zasięg ramion, dlatego to powinno być kluczowe w tym starciu. Jestem też pewien tego, że Gromadzki nigdy nie bił się z kimś, kto bije tak mocno jak ja.

 

Bardzo często wspominasz o tym swoim silnym ciosie. Trzech rywali już się o nim przekonało.

Bo ja naprawdę mocno bije. W klubie, gdzie trenuje są zawodnicy więksi ode mnie, ale jakbyś spytał kto najmocniej bije to odpowiedzą ci, że Ślusarczyk. Świadczą o tym też sparingi, bo niewielu z nich chce ze mną sparować. Sparują tylko jak muszą(śmiech).

 

Czy będzie widoczne wsparcie twoich kibiców z UK na gali w Częstochowie?

Będzie i to niemałe. Trochę osób ze mną przylatuje, będą znajomi, a przede wszystkim rodzina, która z pierwszych rzędów będzie dopingować mnie w walce z Gromadzkim.

 

Masz już jakiś zarys na najbliższe pojedynki? Czy po wygranej 4 października jest szansa na następny pojedynek w Polsce?

Oprócz walki z Gromadzkim chciałbym zaboksować jeszcze raz w tym roku. Mam nadzieję, że po dobrym występie w Częstochowie uda się zakontraktować kolejny pojedynek również w Polsce.

 

Rozmawiał Michał Olżyński

 

SPONSOR PORTALU