Już za nieco ponad miesiąc na stadionie Tarczyński Arena we Wrocławiu odbędzie się gala organizowana przez K2 Promotions we współpracy z Knockout Promotions i Skill Challenge Promotions. W walce wieczoru o trzy pasy mistrzowskie wagi ciężkiej zmierzą się Oleksander Usyk (20-0-0, 13 KO) i Daniel Dubois (19-1-0, 18 KO). Na undercardzie wystąpi niepokonany zawodnik KnockOutu Fiodor Czerkaszyn (22-0-0, 14 KO), nie znamy jeszcze jego rywala. Z Fiodorem miałem okazję porozmawiać po konferencji promującej wydarzenie.
Konrad Kryk: Zwykle w wywiadach z tobą pierwsze pytania dotyczą obozów przygotowawczych czy wątków osobistych, a ja zacznę ściśle boksersko. Czymś co rzadko prezentują pięściarze, to dobra praca w klinczu. Ty w tej płaszczyźnie czujesz się swobodnie. Główną rolę odegrały tu wieloletnie treningi muay thai?
Fiodor Czerkaszyn: Muay thai jest urozmaicone technicznie. Możesz zadać kopnięcie kolanem, bić łokciami. Bardzo ważnym aspektem jest tam klincz. A w boksie widzimy, że nie można tak klinczować, można to wrzucać w walce, ale nie w takim stopniu jak w muay thai. U mnie jeszcze takie rzeczy automatyczne zostały, też na przykład blokowanie rękoma, ale trenerzy zawsze poprawiają takie kwestie. Nie można też za długo zostawać w klinczu, trzeba z niego zadawać ciosy, staram sie to poprawiać wszystko. Czuję, że zawodnicy chcą ze mną dużo poklinczować, idą do przodu, bo myślą że mogą mnie w tym złamać. A ja powiem szczerze, że w klinczu odpoczywam.
KK: Potrafisz dobrze kontrolować rywala w tej płaszczyźnie i dobrze wychodzić z klinczu. Wielu zawodników gdy czują w pewnym momencie, że sobie nie radzą próbuje tym ci zepsuć walkę. Chcą się rzucić i poprzytulać i wtedy jesteś w stanie ich przestawić.
FK: Tak, i to jest to co zostało z muay thai, nigdy w boksie tego nie trenowałem specjalnie. Ale chcę to poprawiać, bardziej zadawać w tej płaszczyźnie ciosy. Żeby było to bardziej niebezpieczne dla rywala. Teraz wygląda to tak, że jestem na obozie z Oleksandrem Usykiem. Uczę się nowych rzeczy i notuję to wszystko.
KK: Usyk obecnie jest w zasadzie ambasadorem ukraińskiego boksu.
FK: To jest wzór, duża inspiracja. Jest bohaterem, w trakcie wojny ma duże zwycięstwa, podnosi ukraińską flagę, podbudowuje żołnierzy. Dużo wspiera żołnierzy i finansowo i mentalnie, jeździ na bitwy na wschodzie Ukrainy, więc jest to wielka postać. Jest bardzo charyzmatyczny. Dobry człowiek, dobre serce, i w ringu i poza nim. Mnie jako zawodnika, który dąży do takiego wysokiego poziomu, bardzo motywuje i to jest zaszczyt, że mogę trenować z nim na jednej sali.
KK: W ostatnich latach zmieniałeś sztaby szkoleniowe, ciągle dokładasz nowe elementy. Jak oceniasz ostatnie przygotowania?
FK: W Ameryce spędziłem rok czasu, stoczyłem trzy walki. Dużo nowych ciekawych rzeczy tam się dowiedziałem, ale przede wszystkim pod względem mentalnym. Na tym to wszystko polega, tam nikt za tobą nie biega, nie układają ci żadnego planu treningowego. Masz spędzić dwie godziny na sali z trenerem z boksu, masz wielu sparingpartnerów. Natomiast tutaj u Oleksandra Usyka jest inaczej, jest cały plan, sztab szkoleniowy, porządny team wokół niego. To ludzie, którym on ufa, każdy robi swoją robotę, każdy poświęca swój czas. I widać że jest rozwój z walki na walkę, dwa duże zwycięstwa z Joshuą. I to widać, że Oleksander nie patrząc na swoje zwycięstwa, nie patrząc na zarobione pieniądze wstaje codziennie rano i robi ciężkie treningi.
KK: Będąc w tych korzystnych warunkach czujesz że to jest przedsionek największych wyzwań? Walka na stadionie we Wrocławiu to tak naprawdę okno wystawowe, gdzie możesz pokazać swój poziom bokserski.
FK: Oczywiście, nie ukrywam że byłem ostatnio trzy tygodnie w Stanach, rozmawiałem ze swoim amerykańskim promotorem, Leonem Margulesem. On wprost mówi, że teraz jest bardzo ważna walka w Polsce, żeby pokazać się polskiej publiczności, ale on czeka na mnie w Stanach. Tam są duże nazwiska, największe telewizje i mnóstwo kibiców, którym można się zaprezentować. Ja pojadę tam gdzie trzeba, żeby się rozwijać. Na dziś jestem tu w Polsce, jestem w jednym z najlepszych teamów na świecie i fajnie zobaczyć jak to wszystko funkcjonuje.
KK: Mam wrażenie, że dużo dała ci ta droga. Rozmawiamy po obozach w Stanach, po treningach z Usykiem, a kilka lat temu do Polski przyjechałeś tak naprawdę w ciemno. Ruszyłeś po marzenia.
FK: Tak, po marzenia. I tak samo było ze Stanami. Nie dokładnie tak samo, już miałem promotora, pana Andrzeja Wasilewskiego i duże wsparcie, również od amerykańskiego promotora. Ale wiadomo, tam się też trzeba dobijać, żyć tam na miejscu, udowadniać że ty też potrafisz, wywalczyć te pojedynki. Nic nie jest podane na tacy. O jednej walce dowiedziałem się trzy czy cztery tygodnie przed. Cały czas trzeba mieć formę, cały czas trenować. Kto trenował boks to wie, możesz mieć możliwości, też fizyczne, możesz być na szczycie, na tym szczycie być niedługo, a potem zejść z formy. I na to wszystko trzeba uważać. Cieszę się, że wygrałem te trzy ostatnie walki. A potem zobaczymy jak się życie potoczy.
KK: Jakie widzisz u siebie atuty, które pozwolą ci być lepszym od innych?
FK: To tak naprawdę trudne pytanie i ciężko powiedzieć. Ciągle obserwuję rywali w mojej kategorii. Moim zdaniem wszystko zależy od rywala. Tam każdy jest bardzo mocny, ma inne mocne strony. Pod każdego ułożymy inny plan. A co mnie wyróżnia? To pokaże sytuacja jak wyjdę naprzeciwko takiego mocnego przeciwnika. Czuję, że przy wyzwaniu będę bardzo skoncentrowany, szczególnie z faworytem. Wiem że taka walka, to będzie walka życia. Ciężko trenowałeś i tylko dlatego jesteś w tym miejscu. Totalna mobilizacja i codziennie przepracowywane umiejętności. To wszystko powinno zaowocować w ringu.
KK: Dziękuję za rozmowę.
FK: Bardzo dziękuję i pozdrawiam kibiców.