Cztery pasy, pierwsza pełna unifikacja w wadze superśredniej. Canelo w koronie po raz kolejny udowadnia, że jest królem boksu. Wydarzenie historyczne, szczególnie biorąc pod uwagę, że rajd po tytuł niekwestionowanego mistrza zajął Saulowi niecały rok.
Triumf w pojedynku z Plantem to efekt wciąż od lat dopracowywanego schematu walki, z wykorzystaniem nie tylko swoich zalet, ale i sprytem w przekształcaniu wad w środki prowadzące do zwycięstwa. Przez lata Alvarezowi udało się poprawić, od zawsze dobrą, dynamikę ciosów i korzystać z budowanej masy. Kilogramy go nie spowalniają, wrzuca je umiejętnie w uderzenie. Każdy mocny cios Saula, a właśnie na takich się on skupia, to doskonały materiał do analizy jak powinien wyglądać ,,łańcuch kinematyczny”: stopa-podudzie-kolano-udo-biodra-tułów-bark-ramię-łokieć-przedramię-nadgarstek-pięść. Lekcja anatomii od mistrza, żadnych niepotrzebnych strat energii na drodze do szczęki rywala, wkręcanie bomby jak śruby wkrętarką.
Kondycja nigdy nie była mocną stroną Alvareza, na przestrzeni lat mogliśmy obserwować w jego walkach liczne przestoje. W miarę wzrostu skali wyzwań i ograniczenia mobilności wynikającego z osiąganych rozmiarów, jest to mankament potencjalnie wykluczający z dominacji w dzisiejszym boksie. Saul niweluje ten mankament kilkoma elementami.
Widzimy u Canelo prymat taktyki – analizuje rywala, wprowadza dane do bokserskiego komputera i działa, oszczędzając siły kiedy tylko może. Wie, że na skończenie roboty ma dwanaście rund (a sędziowie punktowi też nie są tu od przeszkadzania Canelo…) więc niespiesznie, metodycznie rozbija oponenta, dając mu wrażenie, że ten może budować przewagę punktową w początkowej fazie pojedynku i pozwala mu tracić siły.
Jako że rywale niemal zawsze byli od Meksykanina wyżsi, a wraz z wchodzeniem w górę z dywizjami jest to tym bardziej widoczne, to ma on tym bardziej otwarte pole do ataku na korpus przeciwnika. A dzięki temu, że ochrona dołów jest często pomijanym elementem bokserskiego rzemiosła, to dodatkowo sprzyja wykorzystaniu takich uderzeń do powolnego osłabiania rywala, zabierania mu tlenu. Saul bije na korpus po profesorsku, dobierając takie kąty ataku i tak wydłużając uderzenia, żeby było to za każdym razem jak najbardziej dotkliwe. Niemal wyrzuca rękę z barku i bije prawie nasadą – w końcowej fazie uderzenia wygląda to jak atak cepem. Wątroba, splot słoneczny, żebra i okolice serca są bite cegłówką. Canelo zabiera rywali na głębokie wody i tam topi ich, gdy są już zmęczeni. Pojedynek z Plantem pod wieloma względami przypominał w tym starcie z Siergiejem Kowaliowem – Saul sunął skompaktowany za podwójną gardą. Różnicą było to, że do ciosów Amerykanina Canelo nie musiał czuć respektu, więc miał więcej swobody i wcześniej mógł nabrać tempa.
Trzeci klucz do zwycięstwa, to uniki, praca głową i przyruchy, najbardziej efektowny element stylu Meksykanina. Nie dość, że dla wysokich rywali nabity mięśniami klocek mierzący ok 172 cm wzrostu i schowany za podwójną gardą nie jest łatwy do czystego, mocnego trafienia, to w dodatku ten klocek jest w stanie zejść pod ciosami, przepuścić kilka uderzeń i boleśnie skontrować. W połączeniu z obniżaniem pozycji i wychyleniami na tylną nogę Canelo jest w stanie tak wyciągnąć przeciwnika, że już w chwili gdy ten stara się go dosięgnąć, wypada z pozycji i traci stabilność, co potęguje efekt kontry oraz daje wyjście do kontynuacji akcji ofensywnej, a w kolejnych fazach walki skłania rywala do rezygnacji z dużej aktywności i prób budowania przewagi punktowej, na którą ten liczył na początku. Oponent w konfrontacji może pokazać więcej, niż się po nim spodziewano, ale i tak następuje etap, w którym wie on, że może tylko przetrwać i powoli staje się kolejną bezbronną ofiarą myśliwego z Guadalajary. W nocy z soboty na niedzielę nie mogły tego zmienić ani wyjątkowa mobilność Planta na tle poprzednich przeciwników Meksykanina, ani jego duża aktywność w ringu, ani ciągłe boksowanie zza jabu.
Niemal nowym, bo wcześniej rzadko stosowanym przez Alvareza elementem, było aktywne spychanie, technika na granicy faulu. Wykorzystując zmęczenie Caleba w drugiej połowie walki, Canelo napierał na niego przy ścinaniu dystansu wyciągniętymi rękami, dokładając do tego atak tułowiem w chwili wejścia w zwarcie, co umożliwiało przestawianie gardy Planta i otwieranie miejsca do krótkich uderzeń ciosami podbródkowymi i sierpowymi, gdy ten znajdował się na linach. Liny były w tym działaniu punktem podparcia, zwiększającym skuteczność techniki. Saul decydował się na takie ataki, bo Amerykanin nie był tak łatwy do sprowokowania, niechętnie boksował na pressingu i raczej pozostawał w defensywie. Zamiast więc Caleba wyciągać, Canelo postanowił go spychać osiągając pożądany efekt, czyli rozmontowując obronę.
Kolejny rywal, kolejne zwycięstwo, a Cynamon dalej na tronie P4P.