Już jutro na stadionie Tarczyński Arena we Wrocławiu odbędzie się gala Usyk-Dubois. W walce wieczoru w stawce znajdą się trzy pasy mistrzowskie wagi ciężkiej, a łącznie obejrzymy aż kilkanaście zestawień. Dziś, po ceremonii ważenia, miałem okazję porozmawiać z Barrym Jonesem, pięsciarskim ekspertem i byłym mistrzem świata wagi superpiórkowej.
Konrad Kryk: Zacznę od gali, która jest już za nami – Joshua vs Helenius. Jesteś znany ze szczerych bokserskich opinii i o ile dobrze kojarzę w studiu powiedziałeś, że dzisiejszy Joshua będzie miał bardzo duży problem żeby zwyciężyć z topowymi ciężkimi w kolejnych pojedynkach, na przykład z Wilderem czy Furym.
Barry Jones: Tak. Tak właśnie myślę. Joshua nie jest już zawodnikiem, którym był w przeszłości. Uważam że to kwestia mentalna. Brakuje mu pewności siebie i teraz opiera swój boks tylko na jednym ciosie – lewym prostym. Wszyscy, którzy znają się na boksie wiedzą, że oczywiście lewy prosty ustawia wszystko. Jest to cios, który może nawet skończyć starcie, ale głównie służy do budowania przewagi w walce. Joshua jako pięsciarz, który dysponuje bardzo dobrą techniką wrzuca w swoje ciosy energię całego ciała. Potrafi wyprowadzać uderzenie z bioder i dalej przez ramię aż do pięści i jest w stanie kontynuować po tym serię. Bije tak jak powinno się to robić. Wszystko powinno zaczynać się od jabu, bez umiejętności pracy lewą ręką szybko stracisz kondycję w walce. Wilder też potrafi bić jabem, u niego one są bardzo długie i piekielnie szybkie, umie uderzyć ten cios z różnych kątów i następnie trafić czysto prawym. Joshua wie jak używać nóg, żeby wejść w odpowiedni dystans na zadanie takiego ciosu, ale stracił pewność siebie w stosowaniu tego uderzenia. Nie jest w stanie właściwie poprzeć tego ciosu, ,,wejsć w niego”, dokładając od razu prawy. Tak było i z Franklinem i z Heleniusem w pierwszych rundach. Żeby cios z lewej ręki miał wymowę, albo żeby ustawił prawy musisz go bić tak, żeby wejść z lewą ręką, tak żeby prawy mógł potem ,,przebić” głowę rywala, już lewy musi być tak ustawiony żeby bić ,,przez rywala” i wtedy dopiero prawy wejdzie tak, żeby głowa przeciwnika odskoczyła. I to w końcu AJ zrobił w siódmej rundzie w pojedynku z Heleniusem nokautując rywala, po fantastycznej bombie z prawej. W końcu poszedł po ten nokaut. Ciężko powiedzieć czy pozwoliło mu to odzyskać wiarę w swoją moc. Na dziś nie daję Joshule żadnych szans w walce z Wilderem i Furym. Kiedyś mógłby ich pobić. Dziś po prostu nie i wydaje mi się, że jest to oczywiste. Myślę, że on sam o tym wie. Nie wykluczam, że walka z Heleniusem spowodowała, że wrócił na własciwy tor. Jeśli znowu uwierzy w siebie trochę bardziej, szczególnie że jest dobrym technikiem, a jego uderzenia mają moc, to zrobi ci krzywdę i znokautuje. To gdzieś tam u niego w głębi dalej jest i musi to wydobyć. To wszystko dzieje się w jego głowie.
Kryk: Dla fanów ta walka była jak ustawianie rywala lewym prostym w nieskończoność. Raczej niemożliwe, żeby tak boksować z obecną czołówką.
Jones: Dokładnie. Na pewno nie możesz w taki sposób boksować i tyle czekać np z Wilderem. On swoją robotą od pierwszego gongu zmusi cię, żebyś zmienił taktykę. Fury niekoniecznie zrobiłby coś takiego, ale potrafi zadawać takie otwierające ciosy i tworzyć presję, żeby również zmusić cię wcześnie do wejścia w walkę, do podjęcia ryzyka. Joshua musi poukładać to sobie w głowie i zrozumieć, że potrafi zrobić to co trzeba i że jest do tego zdolny. Fizycznie jest do tego zdolny. Musimy też zrozumieć, że Helenius był późnym zastępstwem w walce z Joshuą i w pewnym sensie jest to naturalne, że Anthony musiał poświęcić kilka rund na dostosowanie się do rywala. Pozwolił na bardzo dużo Heleniusowi, a ten z kolei dobrze wiedział, że jeśli będzie robił więcej, to kondycyjnie może nie przetrwać dwunastu rund. Helenius nie był więc zbyt aktywny i Joshua powinien ,,przysiąść na niego” znacznie wcześniej, choćby po to żeby zmusić go do tej bardziej aktywnej pracy. I nie zrobił tego ani razu w walce. A w pewnych momentach nawet Helenius mógł mieć wrażenie, że sobie radzi w tym pojedynku. AJ znalazł w końcu nokaut, ale 7 rund to zdecydowanie za długo. Helenius to dobry zawodnik, nie prezentuje już tego poziomu co przez laty, ale potrafi wciąż być stylowo niewygodny dla przeciwnika. Joshua kilka lat temu brutalnie rozprawiłby się z Heleniusem prezentującym obecną formę. Zajęłoby mu to jedną, góra dwie rundy.
Kryk: Zgadzam się w pełni. Przejdźmy teraz do nadchodzącej gali Usyk-Dubois. Co sądzisz o jutrzejszej walce wieczoru? Czy uważasz, że Dubois ma cokolwiek więcej niż ,,szanse punchera” by wygrać ten pojedynek? Widzę, że jest szczuplejszy niż w poprzednich walkach i być może fizycznie jest w topowej formie. Cokolwiek zmieni to w układzie sił?
Jones: Nie, absolutnie. Uważam, że jedyną szansą jest to, że którymś ciosem zrani Usyka. Nie sądzę, żeby nawet gdyby trafił w ten sposób, to odłączyłby Usyka, ale może sprawiłby, że Usyk ,,schowa się w skorupę”. I wtedy Dubois mógłby rzucić wszystko i pójść po czasówkę. Gdy tylko Usyk wejdzie w swoje tempo i będzie w stanie swobodnie poruszać się wokół swojego celu, to Dubois jest już skończony. I silnik Dubois padnie paradoskalnie jeszcze szybciej, bo gdy nie będzie trafiał to będzie tracił siły, będzie panikował, że nie może się wstrzelić, nawet gdy rywal będzie naprzeciwko niego. Jedyną więc szansą Dubois jest to, że już na samym początku będzie bił dużo, bił mocno i starał się zatrzymać rozkręcającego się Usyka, zdusić go i jak tylko by się to udało nie przestawać i zamykać kąty bardzo szybko. Ale raczej nie ma tego, co byłoby potrzebne, żeby zrealizować taki scenariusz, brak mu do tego potrzebnych umiejętności.
Kryk: Kibice i eksperci szukając szans dla Dubois przytaczają walkę Usyka z Chisorą. Nie jest to zbyt dobre porównanie i opiera się w zasadzie tylko na tym, że obaj pięściarze to fizyczne konie, a Oleksandr miał wówczas problemy żeby pokazać swoją bokserską finezję.
Jones: Tak, ale to był Usyk sprzed kilku lat, w wersji z 2020 roku gdy nie miał jeszcze takiego doświadczenia w wadze ciężkiej. Od tego czasu rozbudował się fizycznie i nieco przestroił swój boks, potrafi lepiej wykorzystać swoje atuty w kolejnej wadze. A Chisora był niższy i cięższy od Dubois co powodowało, że trzeba było z nim boksować trochę inaczej. A poza tym przecież walka z Chisorą wcale nie była wyrównana, wiele osób widziało ten pojedynek jako wyrównany, ale on taki nie był. Moim zdaniem Usyk wygrał zdecydowanie, miał momenty gdy w niektórych rundach było to dla niego trochę trudniejsze, ale w mojej ocenie był oczywistym zwycięzcą. Wygrał czysto 7, 8, może nawet 9 rund, a można liczyć i 10. Było tu trochę ,,syndromu Mayweathera” – żeby lepiej rozpracować pojedynek taktycznie oddał kilka rund. Chisora dobrze wykonywał swoją robotę, ale Usyk był znacznie lepszy. Po prostu. Wykonywanie dobrej roboty, to moim zdaniem za mało, żeby powiedzieć że tamta walka była wyrównana. Chisora oczywiście potrafi przydusić rywala obszernymi ciosami ze specyficznych kątów i to działało u niego w porządku. Potrafił w walce wprowadzić element chaosu. Dubois ma petardę w rękawicach, pod tym względem jest elitarny, ale to nie zadziała w walce z Usykiem. Bije szybko, ale bije ciosy w linii, z dosyć standardowych katów. A to da Usykowi przestrzeń do obejścia ataków Dubois, przestrzeń do realizacji swojej taktyki. Usyk jest niezwykle inteligentny. Nie jest pod tym względem takim samym pięściarzem jak Łomaczenko, do którego ludzie go porównują. Nie, Usyk nie był ,,wersją cruiser Łomaczenki”, ani nie jest ,,ciężką wersją Łomaczenki”. Nie o to chodzi. Nie jest aż tak nieuchwytny jak Łomaczenko. Zawsze ludzie z uwagi na ich wspólną sportową drogę kojarzą ich ze sobą, to jest zrozumiałe. Usyk ma po prostu wspaniałe umiejętności. Można go trafić, w pierwszej fazie walki przyjmuje nawet mocne uderzenia, ale rzadko kiedy przyjmuje dwa takie same ciosy. Ma dobrą defensywę, jego ręce zawsze są aktywne i trzyma je wysoko. Takie ustawienie pozwala mu na swobodne wyprowadzanie ataków. Obejdzie cię, zrobi sidestep i uderzy wtedy w sam środek twojej głowy. Twoja kontra muśnie jego lewe ucho, a on będzie bił prosto w ciebie. I ta umiejętność powoduje, że jego rywale panikują. Jak masz się przed czymś takim obronić? Będzie wokół ciebie krążył, będzie cię obracał i znajdzie cię niezależnie od tego jak w odpowiedzi na to się ustawisz. Jak spróbujesz zrobić cokolwiek, to znowu oberwiesz.
Kryk: W sobotę obejrzymy Usyk-Dubois, ale czekamy na największą walkę do zrobienia w wadze ciężkiej czyli Usyk-Fury. O ile w ogóle da się doprowadzić do takiego pojedynku. Co twoim zdaniem stałoby się w ringu gdyby obaj zawodnicy byli w topowej formie?
Jones: Wciąż faworytem jest dla mnie Fury, ale to jest nieduża przewaga. W pewnym sensie Fury jest już jedną nogą poza boksem. Oczywiście przejechał się ostatnio po Chisorze, przejechał się po Whyte’cie. Dillian był już na fali opadającej. Nie musiał do obu tych zawodników przygotowywać się na 100%, nie wiem czy wciąż chce w ten sposób trenować. Ale jak by to nie wyglądało Tyson wciąż jest tym zawodnikem, który potrafi szybko myśleć w ringu, błyskawicznie znaleźć różne metody na wygraną i zrobić wszystko co wymyśli. Potrafi zneutralizować wszystko co wniesie między liny jego przeciwnik oraz szybko dostosować się do boksu rywala. Ma też niemożlwie długi zasięg, cały jest ogromny. I jest w stanie z tego korzystać. Potrafi być agresywnym pięściarzem, potrafi też skorzystać z anty-boksu i zabrać ci tym wszystkie atuty. Jego zdolność do ringowej adaptacji daje mu tu wielką przewagę. Myślę mimo to, że Usyk nie jest zawodnikiem, z którym Fury chciałby zawalczyć. Choćby mentalnie byłby to dla niego najtrudniejszy pojedynek w karierze.
Kryk: Na karcie jutrzejszej gali mamy też ważny medialnie debiut. Zawalczy syn Naseema Hameda, Aadam. To kolejny zawodnik brytyjskiego boksu w ostatnich latach, który jest synem pięściarskiej legendy. Tłumy na swoje walki ściąga choćby Campbell Hatton, syn byłego mistrza, Ricky’ego. Czy uważasz, że Aadam ma szanse, żeby również stać się zawodnikiem przyciągającym tłumy?
Jones: Na pewno będzie bardzo popularny jeśli sprawdzi się w ringu. Jego ojciec to legenda, co jest jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Mamy wiele przykładów, Chris Eubank Junior poradził sobie na zawodostwie i zarobił miliony, Conor Benn miał sporo problemów, szczególnie na początku kariery, gdy ludzie mówili, że nie jest w stanie wnieść się na wyższy poziom, w końcu również odnalazł się w tym sporcie. Campbell Hatton wciąż szuka swojej drogi, ale jest jeszcze bardzo młody. Oni wszyscy mieli jednak podbudowę z boksu amatorskiego, nawet Conor Benn mimo że to doświadczenie było bardzo skromne. Adaam Hamed nie ma, o ile mi wiadomo, żadnego doświadczenia amatorskiego. I to może martwić. Nawet jeśli jego ojciec wierzy w niego i ma pewność, że syn osiągnie wielkie rzeczy. Kilka lat temu zacząłem grać w golfa z Naseemem, oczywiście byliśmy beznadziejnymi golfistami, teraz idzie nam trochę lepiej, i wtedy mówiłem Naseemowi – ,,Pewnie masz dużo obaw co do tego jak poradzi sobie twój syn jeśli zacznie boksować profesjonalnie”. On zaprzeczał, mówił że w ogóle nie myśli w taki sposób. Ale tak to jest, że pokładamy wielkie nadzieje w naszych dzieciach. Aadam nie ma żadnej podbudowy amatorskiej, ma wprawdzie podbudowę rodzinną, ale to może nie wystarczyć. On sam powinien o tym wiedzieć. Co się stanie jeśli w ringu nie będzie iść po twojej myśli? Wówczas sięgasz do swojego doświadczenia, a skąd wtedy ma czerpać Aadam? Bycie pewnym siebie da ci rozpoznawalność, ale to się zmienia gdy owijasz ręce, zakładasz rękawice, a facet który odpowiada za czasówkę gali mówi ci, że wchodzisz na ring za dwie czy trzy minuty… Wtedy zaczynają się nerwy, możesz już w tym momencie przegrać walkę. Nerwy, stres, strach mogą cię pochłonąć. Wtedy albo stawisz temu czoła w czym może pomóc choćby agresja, zależy co u ciebie działa, albo już wtedy przegrywasz. Tracisz formę jeszcze zanim wejdziesz między liny. I nagle stajesz jak zając złapany w światła reflektorów (,,rabbit in the headlights”) i nie wiesz co zrobić. Nie wiesz co zrobić w każdym aspekcie i pytanie czy masz na to odpowiedź. Aadam nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji, nawet na mniejszą skalę, a co dopiero przy takim wydarzeniu. Nie wiemy co się stanie, teraz widzimy wszędzie jego ojca, jest dużo energii, dużo zabawy, wszyscy są uśmiechnięci. Jego ojca pamiętam z brytyjskich ringów, tak jak ja zaczynał boksować, gdy był jeszcze małym dzieckiem. Widziałem go w ringu gdy miał zaledwie jedenaście lat. Miał to wszystko, co go uformowało i dało mu bazę do zawodowego boksu i dzięki temu stał się sławnym pięściarzem. Pytanie czy to możliwe u jego syna. Życzę oczywiście Aadamowi jak najlepiej. Naseema kochało się albo nienawidziło, ja nie byłem jego fanem jeśli chodzi o całą tę osobowość medialną, sam jako pięściarz byłem jego przeciwieństwem, byłem cichym gościem, który wykonywał swoją robotę w ringu. Jednak niezależnie jakie mieć zdanie o Naseemie to był wspaniałym pięściarzem i ściągnął ogromne pieniądze do niższych wag. Boksowaliśmy na ringach zawodowych w tym samym czasie, jako zawodnik byłem świadkiem narodzin Naseema jako gwiazdy i bardzo chciałem dostać walkę z nim. Nawet jakby miał zrobić ze mnie przybory, to zrobiłbym wszystko żeby zwyciężyć, ale główną sprawą była tu możliwa wypłata. Byłbym w pełni przygotowany i wierzyłbym że mi się uda, ale miałbym świadomość, że w takiej walce zarobiłbym więcej pieniędzy, niż w ogóle bym potrzebował. On był takim gościem, przyciągał zainteresowanie i pieniądze. Pod tym względem był takim ,,Canelo wagi piórkowej”.
Kryk: Mamy teraz popandemiczny okres ponownej wielkości boksu. Wszystko co się stało przez ostatnie lata mocno podłamało ten sport, ale wydaje się, że wraca on na właściwe tory. Ostatnie tygodnie to wspaniały występ Inoue i walka na którą długo czekaliśmy, którą w końcu udało się dopiąć, czyli Crawford-Spence Jr.
Jones: Tak, bardzo chciałem wybrać się na walkę Crawforda ze Spencem do Vegas. Szczerze, był to jeden z najlepszych występów jakie w ogóle widziałem w boksie. Była to też najlepsza jednostronna walka jaką widziałem. Choć zanim do niej doszło wydawało się, że będzie to wyrównany bój. Inoue z Fultonem to był też wielki pojedynek. Za nami chyba jeden z najlepszych tygodni w historii boksu. Inoue, facet którego możemy rozpatrywać jako nr 1. P4P walczy w środku tygodnia, a za kilka dni taki niesamowity występ daje nam Crawford. To wspaniałe. Boks wchodzi na obroty, jak się okazuje najwięksi mogą walczyć z największymi. Coraz bliżej jest walka Charlo z Canelo, co zapowiada się intrygująco, szczególnie biorąc pod uwagę układ stylowy. Muszę jednak wyjść nieco poza naszą bokserską bańkę i stwierdzić, że potrzebujemy wielkiej historii w wadze ciężkiej. Najważniejszej wadze z punktu widzenia szerokich mas kibiców, wadze która przyciąga największe zainteresowanie. Wciąż czekamy na coś, co będzie przypominało walki ze złotej ery wagi ciężkiej.
Kryk: Masz ogromne doświadczenie wyniesione zarówno z ringów jak i z wieloletniej pracy jako ekspert bokserski. Co myślisz o Crawfordzie w kontekście historii całego boksu? Czy to co pokazał lokuje go w gronie najlepszych zawodników w historii, w gronie takich pięściarzy jak Mayweather? Wcześniej wiedzieliśmy, że jest ringowym magikiem, ale czekał na takie nazwisko w rekordzie jak Spence Jr.
Jones: Uważam, że jest blisko do statusu jednego z najlepszych w historii, ale jeszcze nie jest na tym miejscu. Pobił każdego z gości, którzy stawali naprzeciwko niego, nie unikał wyzwań, ale wciąż ważna jest tu magia nazwisk. Jeśli chodzi o wygraną nad Spencem ludzie będą wyciągać, że po wypadku samochodowym nie jest już on tym samym pięściarzem. Spence pokazał bardzo dobry boks z Ugasem, ale było to już dość dawno temu. I Crawford i Spence byli na szczytach list P4P. Crawford nie jest jednak jeszcze w takim miejscu w jakim był Robinson czy Mayweather. Mogłaby to zmienić wygrana z Jaronem Ennisem, znakomitym pięściarzem, który idzie po status wielkiego zawodnika. Świeży, wybitnie utalentowany facet, który dysponuje mocnym uderzeniem i jest w stanie w ringu zrobić wszystko. Jestem sceptyczy co do tego, czy Crawford jest już teraz w gronie najlepszych w historii, ale zwycięstwm z Ennisem pokazałby, że zasługuje na zaliczenie do tego grona. Pobiłby potencjalnie kolejnego najlepszego zawodnika będącego na fali wznoszącej. I to byłoby czymś, co ucementowałoby status Crawforda. Dywizje w których walczył i walczy Terence, to dywizje z największą konkurencją, największą pulą talentów. Robinson wchodził do wyższych kategorii, tak samo robił Hagler, to samo Leonard. Odnajdywali się w różnych kategoriach i wygrywali tam wielkie walki. Crawford na pewno jest największym talentem swojej generacji. Jeszcze jedna wielka walka z głodnym zwycięstwa klasowym pięściarzem i Terence wskakuje do grona najlepszych w historii i byłby jednym z 5-6 najlepszych półśrednich w historii.
Kryk: Dwie walki z karty jutrzejszej gali znikają we wrzawie medialnej starcia Usyka z Dubois. To Ygit-Berinchyk i Sheeraz-Mytrofanov. Jaka jest twoja opinia o tych pojedynkach?
Jones: Myślę, że Berinchyk wygra. Yigit jest oczywiście mocnym pięściarzem, ale Berinchyk sobie z tym poradzi, bo timing jest wszystkim, a Ukrainiec dysponuje dobrym timingiem. Może nawet zobaczymy późną czasówkę, może być tak, że sędzia będzie chciał uratować zdrowie obijanego Yigita. Co do Sheeraz-Mytrofanow tutaj dużą rolę odegrają warunki fizyczne, Mytrofanov jest znacznie niższy, co mogłoby stanowić nawet jego atut, ale Sheeraz potrafi celnie bić również ,,w dół”, w niższego rywala. Jest tak, że kiedy jesteś mniejszym zawodnikiem to możesz widzieć więcej, a pole widzenia wyższego rywala staje się zawężone, o ile potrafisz skrócić dystans. Sheeraz może mieć przez to jakieś problemy na początku, ale będzie w stanie znaleźć podchodzącego pod niego Mytrofanova i może nawet na wczesnym etapie go znokautować.
Kryk: I ostatnie pytanie, jak podoba ci się Polska i w szczególności Wrocław? Zwiedzałeś już Stare Miasto?
Jones: Przyleciałem do Polski wczoraj i zdążyłem się już trochę zapoznać z tym miastem. Jest naprawdę piękne. Wcześniej odwiedzali je moi przyjaciele, między innymi piłkarze, i mówili mi o nim dużo dobrego, świetnie spędzili tu czas. Patrząc na tyle lokali dookoła… to też na pewno świetne miejsce, żeby dużo wypić (śmiech), ale ja akurat nie piję alkoholu. Jestem małym gościem z niewyparzoną buzią i mogły by się pojawić duże problemy (śmiech). Tak zupełnie serio, spędzam tu fajny czas i Polska bardzo mi się podoba.
Kryk: Dziękuję za rozmowę.